Zamek w Łańcucie i jego mieszkańcy

Zamek w Łańcucie i jego mieszkańcy.

Warownia w Łańcucie znana jest w całej Polsce. Wokół tej pięknej rezydencji rozpościera się park krajobrazowy o powierzchni 31 ha, w którym rosną pachnące magnolie i stare lipy, pną się róże i śpiewają ptaki. W zamku obecnie działa Muzeum Wnętrz oraz Muzeum Powozów. Wszystko to sprawia, że przez cały rok turystów tu nie brakuje.

Gwar czyniony przez rzesze turystów nie przeszkadza licznym zjawom przechadzać się po pałacowych korytarzach. Pokazują się pracownikom muzeów i zwiedzającym, zdają się żyć własnym, niematerialnym życiem. W zamku można spotkać Błękitną Damę, jej córkę oraz starostę Stadnickiego, zwanego Diabłem Łańcuckim.

Błękitna Dama to niewątpliwie najelegantsza zjawa z łańcuckiej rezydencji. Jest to, jak mawiają, kuzynka króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, księżna Izabella z Czartoryskich Lubomirska. Jej przydomek pochodzi od używanej przez damę toalety, błękitnej eleganckiej krynoliny. Zamek w Łańcucie jej właśnie zawdzięcza stylowy wystrój i oranżerię. Księżna lubowała się we francuskiej modzie – uwielbiała tak typowe dla epoki pudrowane peruki, w rozmowie używała francuskich zwrotów, kolekcjonowała obrazy i rzeźby. Oprócz wszystkiego, co francuskie, Izabella Lubomirska kochała też króla Stanisława Augusta – niestety, bez wzajemności. Była żoną księcia Stanisława Lubomirskiego i możemy się domyślać, że nie było to małżeństwo udane.

Błękitna Dama wciąż lubi sztukę – w galerii rzeźby zobaczył ją kustosz muzeum. Zdziwił się on bardzo widokiem szykownie ubranej nieznajomej; chciał ją spytać, skąd się tu wzięła, ale nie zdążył. Jeszcze przed sekundą stała obok posągu Amora – a po sekundzie już jej nie było. Innym razem księżna Lubomirska chciała wypocząć na sofie w swoim buduarze, w tej intymnej czynności przeszkodziła jej jednak pewna turystka, biorąc ją za aktorkę w kostiumie. Dama chodzi też po korytarzach, gdzie spotykają ją pracownicy muzeum i liczni turyści.

Najmłodszą córkę Błękitnej Damy, Julię Potocką, można dla odróżnienia nazwać Damą Białą. Julia najczęściej pojawia się na pierwszym piętrze, gdzie w Chińskim Apartamencie siedzi przy ozdobnym sekretarzyku i pisze list. Tak często zastawała ją służba późniejszych właścicieli zamku, kiedy nie był on jeszcze atrakcją turystyczną, ale mieszkaniem. Biała Dama jest zjawą wyjątkowo piękną, nie brakuje jej też wdzięku, co wykorzystuje po dziś dzień spacerując po zamku wśród turystów (za życia zwano ją „Giulietta la bella”). Podobnie jak jej matka, Julia nie była szczęśliwa w małżeństwie, gdyż jej mąż Jan Potocki wiele czasu poświęcał na podróże, miał liczne zainteresowania i rzadko przebywał w domu. Cóż więc robiła młoda żona (ślub odbył się, kiedy Julia miała lat osiemnaście) sama w ogromnym zamku? Zajmowała się działalnością patriotyczną, brała udział w przygotowaniach do powstania kościuszkowskiego i wtedy, na swoje nieszczęście, zakochała się w oficerze Eustachym Sanguszce. Ukochany wkrótce wyruszył na wojnę, a po raz drugi porzucona Julia wysyłała do niego listy i schła z tęsknoty, by w końcu umrzeć na gruźlicę w wieku zaledwie trzydziestu lat.

Trzecim słynnym duchem łańcuckiego zamku jest starosta Stanisław Stadnicki, którego pokrzywdzeni pobratymcy przezwali Diabłem Łańcuckim. Temu panu zabrakło wdzięku dam, stąd nie został na przykład „Czarnym Kawalerem”. Niezliczona jest liczba przestępstw, których się dopuścił za życia. Mnogość okrucieństw i krzywd, jakie wyrządził podwładnym sprawiły, że Stadnicki wciąż błąka się po zamku i wokół niego; widziano go przechadzającego się po korytarzach oraz na czarnym koniu, w rozwianych szatach, jak galopował w nieznane. Wybiera noce jesienne, burzliwe, kiedy wiatr groźnie huczy, a błyskawice raz po raz rozświetlają nocne niebo. Jasną rzeczą jest, że ów starosta przeraża najbardziej spośród trójki zjaw łańcuckich. Z pewnością jednak bardziej przerażał za życia. Podejrzewano go o współpracę z diabłem lub bycie diabłem, gdyż żył z rozmachem i nie za bardzo przejmował się innymi. Słynął z bezduszności i wyrachowania, pił, bił i wyzywał, co w końcu skończyło się dla niego tragicznie: zginął tocząc wojnę z innym starostą, Łukaszem Opalińskim.

Zjaw z Łańcuta nie trzeba nikomu zachwalać; zamek jest odwiedzany o każdej porze roku, każdy chce zobaczyć na własne oczy dwie pełne wdzięku damy czy złowrogiego Stadnickiego. Sceptykom, którym ciężko przychodzi uwierzyć w to, co niewiarygodne, lokalna wytwórnia Polmos Łańcut poleca napój „Biała Dama” – podobno skuteczny. Warto sprawdzić.